poniedziałek, 12 września 2016

Kopenhaga: Centrum Designu, Mała Syrenka, Nyhavn

Kolejnym punktem naszej wyprawy było Muzeum Designu. W jakim celu tam się udaliśmy? Oczywiście po inspiracje. :)

Muzeum znajduje się na terenie dawnego szpitala wzniesionego w latach 1752-1757. Budynek w którym się mieści jest uważany za jeden z najcenniejszych zabytków architektonicznych z epoki rokoko w Danii. Muzeum posiada największą w kraju kolekcję duńskiego i międzynarodowego wzornictwa - mebli, lamp, tekstyliów, plakatów, porcelany. Oprócz wystaw stałych, w muzeum organizowane są również wystawy tymczasowe. W trakcie naszego pobytu odbyła się wystawa Learning from Japan - prezentująca wyroby japońskie i inspirowane nimi duńskie odpowiedniki. Muzeum trochę nas rozczarowało, chociaż trudno tak do końca stwierdzić czemu. Zbyt duża liczba eksponatów na małej przestrzeni? Za mało mebli, za dużo tekstyliów? (wyłączając krzesła i fotele, bo ich było zatrzęsienie) Bardzo żałuję, że nie udało nam się zobaczyć wystawy Danish Design Now (klik), która została otwarta kilka dni po naszym wyjeździe. Czuję, że to było to czego oczekiwaliśmy. Niedawno zakończyła się również wystawa wzornictwa tekstylnego Marie Gudme Leth (klik). Jestem pewna, że ona również przypadłaby nam do gustu. A może to była kwestia pogody… Cokolwiek to nie było, przyczyniło się do tego, że po wyjściu czuliśmy pewien niedosyt.

Po wizycie w Muzeum Designu poszliśmy zobaczyć kopenhaską Małą Syrenkę - jeden z najbardziej znanych symboli Kopenhagi. Pomnik przedstawia postać ze słynnej baśni Hansa Christiana Andersena. Której? Nietrudno się domyślić. ;) No cóż, syrenka jak to syrenka.
Aż chciałoby się sparafrazować słynne zdanie i rzec - "Syrenka jaka jest, każdy widzi". My też zobaczyliśmy. A że było bardzo zimno, nie rozwodziliśmy się za bardzo nad jest urodą. Cyknęliśmy kilka zdjęć i nasz turystyczny obowiązek uznaliśmy za spełniony.

Innym obowiązkowym miejscem do zobaczenia podczas wizyty w Kopenhadze jest Nyhavn - Nowy Port. Dla ścisłości - nowy to on tak do końca nie jest, bo został zbudowany w XVII w. Jest za to bardzo urokliwy i na pewno warto wybrać się tam na krótki spacer. Zjedliśmy tam obiad w knajpie serwującej śledzie na kilkanaście sposobów. Pomimo bardzo miłej obsługi (jedna z kelnerek nawet mówiła trochę po polsku), wyszliśmy nie do końca zadowoleni - śledzie, serwowane głównie na słodko, nie przypadły nam do gustu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz