wtorek, 4 czerwca 2013

Nasz niezbędnik

Ten post wypadałoby zacząć od zaznaczenia, że należymy do grupy rodziców minimalistów (nie jestem pewna czy taka nomenklatura istnieje, ale przyjmijmy na potrzeby tego wpisu, że tak). Co to znaczy? Kupujemy rzeczy, które wydają nam się niezbędne lub takie, które naprawdę nam się podobają. Staramy się, aby nasz dom nie wyglądał jak wielka graciarnia, a wiadomo, że przy dziecku nie jest to proste. Nie mieliśmy leżaczka, wanienki, karuzeli do łóżeczka, zabawek do wózka, osłonek na łóżeczko (z resztą z polecenia naszej lekarki), chodzika i jeszcze wielu innych rzeczy, które są powszechnie uważane za niezbędne. I szczerze, z ręką na sercu, mówię, że są one w moim odczuciu niepotrzebne. Są jednak trzy rzeczy, pomijając tak oczywiste jak wózek, fotelik do samochodu i krzesełko do karmienia, bez których nie wyobrażam sobie naszego życia.

1. Monitor oddechu z elektroniczną nianią Angelcare AC401
 
Przyznam się, że przez kilka nocy w szpitalu prawie nie spałam. Czuwałam. Drugiego dnia po porodzie Zosia w środku dnia zaczęła się robić sina. Prawdopodobnie jakieś pozostałości po wodach płodowych nie zostały dobrze odessane. Na szczęście mogliśmy szybko zareagować. Monitor kupiliśmy jeszcze przed porodem, bo już wtedy wiedziałam o śmierci łóżeczkowej. To wydarzenie w szpitalu utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że monitor jest niezbędny. Podejrzewam, że bez niego nie przespałąbym spokojnie żadnej nocy do pierwszych urodzin Zosi. Czy się przydał? Niestety tak. Zapipczał kilka razy. Być może były to fałszywe alarmy. Pamiętam jednak, jak w czasie jednego z nich, podniosłam Zosię, a ona wzięła głęboki wdech. Odetchnęłam razem z nią. Elektroniczna niania w domu nie jest nam potrzebna, ale przydaje się przy różnych wyjazdach.

2. Nosidło Babybjorn Miracle

Wiem, że w Internecie toczy się zacięta dyskusja czy nosić malucha w chuście, czy w nosidle. Nie zamierzam wchodzić w żadne dysputy, bo jestem zdania, że każdy robi to, co uważa za słuszne. My nie mieliśmy żadnych wątpliwości. W sumie na Babybjorn'a zdecydowaliśmy się bardzo szybko. W Szwajcarii jest bardzo popularny. Mieliśmy nieprzyjemność używać nosidła innej firmy. Niestety nie pamiętam dokładnie jakiej. Coś w stylu Tomy. Na szczęście było pożyczone. Tata założył je raz. Namachał się przy tym chyba z 15 minut. Zanim wyszliśmy już miał dosyć. Wieczorem Mama miała dosyć, bo wysłuchiwała stęków i błagań o masaż pleców. Natomiast nosidło Babybjorn jest idealne. Ma same plusy: bezpieczne dla dziecka, wygodne dla rodzica, łatwo się zapina, można prać w pralce. Nie ma tygodnia, żeby nie było używane. Na wyjazdach i zakupach niezastąpione.

3. Kosz na pieluchy Angelcare Captiva Deluxe
Był dołączony w promocji do monitora. I dzięki Bogu. Przyznaję, że nie słyszałam wcześniej o takim wynalazku. Nawet zastanawialiśmy się czy na pewno zabierać go ze sobą z Polski. Oj zdecydowanie! Jak sobie pomyślę o tych wszystkich kupach... Nie jest idealny, bo potrafi się zaciąć, ale i tak ratuje nam życie skutecznie odcinając nieprzyjemne zapachy.

1 komentarz:

  1. Super to nosidło!
    Prawdopodobnie się skuszę bo już słyszałam masę opinii dobrych ..

    OdpowiedzUsuń