piątek, 31 maja 2013

Un petit trou ... Isabel Pin

Dzisiaj kilka słów o pięknie ilustrowanej książce "Un petit trou de rien du tout" autorstwa Isabel Pin. Autorka w zabawny sposób oprowadza czytelnika po świecie dziur. Książka uzmysławia nam, że dookoła nas jest ich cała masa, z czego często może nie zdajemy sobie sprawy. Przez świat dziur wędrujemy jednak w pewnym celu. Udajemy się w poszukiwania tytułowej dziurki, która okazuje się nie być taką zwyczajną. Możnaby rzec, że jest "niedziurką". O czym mowa? Mam nadzieję, że będziecie mieli okazję sięgnąć po książkę i się przekonać.


środa, 29 maja 2013

DIY: Sorter kolorów - drucikowy torcik


Potrzebne materiały:
pudełko
biały papier
taśma klejąca, klej
coś ostrego do zrobienia dziurek (u mnie widelec do fondue)
druciki kreatywne w różnych kolorach
kredki, mazaki, farby itp. w kolorach odpowiadających tym z drucików

 
Jak zrobić?
1. Oklejamy pudełko białym papierem.
2. Robimy małe dziurki. Tyle ile mamy kolorów drucików.


3. Dziurki obrysowujemy kolorowymi kółkami.


4. Przycinamy druciki tak, aby po włożeniu wystawały z pudełka. Gotowe.

DIY: Sorter kształtów

Potrzebne materiały:
pudełko
klocek
ołówek
nożyk do tapet (lub nożyczki)
taśma klejąca (lub klej)
kolorowy papier do oklejenia pudełka (opcjonalnie)


Jak zrobić?
1. Odrysowujemy na pudełku klocek.


2. Wycinamy odpowiednio dziurę.


3. Oklejamy pudełko kolorowym papierem.
4. Nacinamy papier w miejscu dziury i podklejamy do środka.

poniedziałek, 27 maja 2013

Mruczando, czyli Zosia je

Gdyby ktoś kiedyś chciał nam podrzucić sobowtóra Zosi, to od razu rozpoznalibyśmy uzurpatora. Zosia ma zbyt wiele charakterystycznych i niełatwych do naśladowania zachowań. Jednym z nich jest mruczenie przy jedzeniu.

Kiedy to się zaczęło? W sumie nie wiemy. Dla nas było to tak naturalne, że nawet tego przez długi czas nie zauważaliśmy. Olśnienie przyszło, gdy najpierw jedna babcia, a później druga, oglądając przez Skype'a pałaszującą Zosię, zadała pytanie: "Ona tak zawsze mruczy?". Co się okazało? Tak, Zosia tak ma. Nie ma posiłku bez mruczanda. Chciałabym wierzyć, że jej tak smakują moje obiady, ale obawiam się, że to nie w tym rzecz. Mruczy tak zawsze, gdy coś je.

Oczywiście pielęgnujemy tę uroczą cechę w Zosi. Dlaczego? Ze względów praktycznych. Dzięki temu mamy pewność, że jak Zosia zacznie coś konsumować to bardzo szybko się o tym dowiemy. Ma to też swoje minusy (głównie dla Taty). Tata bowiem lubi, na prośbę Mamy o zajęcie się Zosią, zapychać dziecię ciasteczkami lub innymi smakołykami. Niestety mruczenie dobiegające z kuchni zdradza Jego niecne poczynania. Poniżej filmik z mruczandem w kilku wersjach. Jeśli nie widzicie filmiku poniżej link: http://www.youtube.com/watch?v=I54AnFvd0k4.

niedziela, 26 maja 2013

Temat tygodnia: Zwierzęta na wsi



Biorąc pod uwagę ilość czasu poświęconego tej tematyce, muszę stwierdzić, że Zosia chyba zostanie rolniczką. Temat wdzięczny i obszerny. Co prawda omawiałyśmy go dawno temu, ale nieustannie do niego wracamy.

Co robiłyśmy:
- prezentacja i karty naukowe (do pobrania tu)
- zabawa krową (więcej o krowie tu)

- puzzle z uchwytami

- wieża z pudełek ze zwierzątkami


- drewniany domek ze zwierzątkami

- tablica manipulacyjna

- słuchanie płyty z odgłosami zwierząt. Płyta dołączona była do książki, którą wypożyczyłyśmy z biblioteki

Piosenka tygodnia: 
Wyszły w pole kurki trzy
I gęsiego sobie szły.
Pierwsza przodem, w środku druga,
Trzecia z tyłu oczkiem mruga.
I tak sznurkiem kurki trzy Raz dwa! Raz dwa! W pole szły!


Wiersz tygodnia: 
Kura gdacze ko-ko-ko.
Kaczka kwacze kwa-kwa-kwa,
Baran beczy be-be-be,
Ty uciekaj ode mnie! 

Lektura obowiązkowa: Jan Brzechwa "Kaczka dziwaczka", "Kwoka"

piątek, 24 maja 2013

DIY: Nakładanka pozioma made by Tata

Najpierw tradycyjnie już inspiracja:

Potrzebne materiały:
Tata

Trzy deseczki przycietę i przeszlifowane jak na zdjęciu (podstawa, deska podtrzymująca i drążek do nakładania klocka)
Wiertarka
Dwie śruby o płaskiej główce
Śrubokręt
Klej do drewna
 
Jak zrobić?
1. Po uprzednim przycięciu i przeszlifowaniu deseczek wiercimy dwie dziurki na śruby w podstawie i desce podtrzymującej.


2. Wiercimy dziurę na drążek do nakładania klocka w desce podtrzymującej.



3. Przywiercamy śruby, przyklejamy drążek i gotowe.


czwartek, 23 maja 2013

Oball, czyli ażurowa piłka

Oball to specjalna ażurowa piłeczka, stworzona z wysokiej jakości gumy, która nie zawiera szkodliwych substancji  i przez to jest bezpieczna dla malucha. Piłeczka może być spokojnie stosowana od pierwszych dni życia dziecka, chociaż widziałam informację, że jest przeznaczona dla dzieci w wieku 1-3. Uważam, że ograniczenie wiekowe jest tu zbędne, bo piłka jest całkowicie bezpieczna. Miękka, lekka, elastyczna, łatwa do chwycenia i czyszczenia. Można ją wyginać, miętosić, gryźć, przeżuwać i robić co dusza zapragnie, a ona jakby nigdy nic wraca do stanu pierwotnego. Pamiętam, że gdy Zosia miała kilka miesięcy to brakowało mi zabawek, które mogłaby łatwo chwycić, dlatego bardzo żałuję, że nie natknęłam się na oball wcześniej. Dla mnie dużym plusem jest jej elastyczność. Dzięki temu można mieć pewność, że gdy dziecko na nią nadepnie lub spadnie, to nic mu się nie stanie, bo piłka się poprostu wygnie. Gdyby ktoś się zastanawiał nad prezentem dla niemowlaka, to szczerze polecam. Rewelacyjna zabawka do ćwiczenia małej motoryki.

Zosi piłeczka bardzo przypadła do gustu. Już w sklepie nie chciała jej oddać pani kasjerce do nabicia ceny. Później nosiła ją po całej galerii handlowej. Przy wkładaniu do fotelika samochodowego narobiła krzyku, gdy Tata chciał piłkę na chwilę odłożyć na bok. W domu rzucanie, zrzucanie, wyginanie, turlanie i ganianie. Jednym słowem: mnóstwo zabawy. Sąsiad z dołu pewnie też by ją szcerze polecił. W naszym mieszkaniu słychać najdrobniejsze stuknięcie, a oball odbija się niemal bezgłośnie.


środa, 22 maja 2013

Mata Aqua Doodle


O plama, plama, plama co za pech! Ta myśl powstrzymywała mnie przed daniem Zosi swobody w rozwijaniu umiejętności plastycznych. Moja wyobraźnia kreowała najczarniejsze scenariusze. Wizja śladów po mazakach, kredkach i farbach na wszystkim wokoło, sofie, ścianie, podłodze, dywanie, paraliżowała mnie. Na szczęście znalazłam rozwiązanie.

Mata Aqua Doodle służy do rysowania. Jednak nie jest to takie zwykłe rysowanie. Używa się bowiem do niego wody. Niemożliwe. A jednak. Do maty dołączony jest specjalny mazak, który napełnia się wodą i można przystąpić do akcji. Nie muszę chyba mówić, co to oznacza. Dziecko zajęte sobą, a ja nie muszę spinać się przy każdym jego ruchu. Koniec plam na ubrankach, meblach i wszystkim w zasięgu rażenia mazaka.

Powiecie, że przecież są znikopisy. Zgadza się, ale jednak to nie to samo. Mata jest większa, a przez to dziecko nie musi się ograniczać powierzchniowo. Matę da się złożyć w kostkę, schować do torebki i zabrać ze sobą, gdzie dusza zapragnie. Można po niej malować nie tylko mazakiem wodnym, ale też paluchami, stopami, pędzlami i pewnie też stempelkami (te ostatnie jeszcze niesprawdzone). Wystarczy tylko woda, a tej póki co nad Jeziorem Genewskim pod dostatkiem. Niestety, żeby użyć jej powtórnie trzeba chwilę odczekać - aż wyschnie (ok. 5 min.)

Żeby jednak nie było tak pięknie to mam drobne uwagi. Pierwsza, maty nie można prać, więc trzeba uważać, żeby dziecko nie wpadło na pomysł malowania po niej zwykłymi mazakami. Po drugie, niestety zrobiły nam się w niektórych miejscach zacieki. Co prawda nie przeszkadzają w malowaniu, ale są  widoczne po wyschnięciu.



wtorek, 21 maja 2013

Imieniny

Post spóźniony, ale jak mówią lepiej późno niż wcale. 15 maja Zosia obchodziła drugie w swoim krótkim żywocie imieniny. Zwyczaj szczególnie popularny w Polsce, w Szwajcarii w ogóle nie praktykowany. Imprezy nie organizowaliśmy, ale prezenty były. I to ile.

Najpierw Zosia dostała od Rodziców matę AquaDoodle do rysowania wodą (więcej tu), piłkę oball i zestaw do piaskownicy. Następnego dnia dotarła przesyłka od Babci Miry i Dziadka Romka z kapeluszami i książeczkami. Babcia Zosia natomiast zaskoczyła nas bardzo, bo do książeczek dodała biochrupki Hippa, które Zosia zajadała w Polsce, a które u nas są niedostępne (pierwsza paczka już prawie spałaszowana). Mama zaszalała jeszcze bardziej i zamówiła mnóstwo nowych książek, które odbierzemy w czerwcu, jak udamy się do Polski. Obiecujemy wszystkie skrupulatnie zrecenzować. Dziadkowi Romkowi to w ogóle należą się szczególne podziękowania za: dofinansowanie fanaberii książkowych Mamy i zamówienie nam akcesoriów do aparatu. Ale, ale, to jeszcze nie koniec. Cały czas idzie do nas kolejna przesyłka od Babci Miry: kolejne kapelusze i letnie body w pasy w kilku wariantach. Czekamy z niecierpliwością.

Jakby tego wszystkiego było mało to Tata, nasza kochana Tata, papapa Tata, zrobił Zosi kilka zabawek a la Montessori, za co jeszcze raz baaaardzo dziękujemy i prosimy o więcej. Wycieczka rowerowa też była, chociaż pogoda w ogóle nie sprzyja wychodzeniu z domu. Miał być piknik i basen, ale zostały przełożone na bliżej nieokreśloną przyszłość (bliżej Dnia Dziecka niż dalej), bo u nas ostatnio szaro, buro i brzydko. Kilkoma słowami imieniny ujmując: mnóstwo prezentów, czyli to co dzieci lubią najbardziej. A już niedługo Dzień Dziecka i strach się bać co będzie wtedy.

 






Zosia wolontariuszka

Pierwszy wpis do cv załatwiony ;). Zosia była z Mamą na wolontariacie.

Dwa tygodnie temu odbył się organizowany przez UNICEF Maraton Genewski. Impreza duża, więc każda para rąk była na miarę złota. Nie wiem, czy ktoś nie doczytał, ale uprzedzałam, że w czwartek mogę przyjść, ale z "baby". Zaprosili to poszłyśmy. Na początku lekka konsternacja... Na szczęście nie trwała długo, bo Zosia udowodniła, że w towarzystwie umie się zachować.

Najpierw pozowała do wspólnego zdjęcia (bardzo ubolewam nad tym, że nie wpadłam na to, żeby jakieś cyknąć, mea culpa). Następnie zajęłyśmy swoje stanowisko. Mama pakowała, a Zosia nadzorowała wszystko, zajadająć się chlebem, bananem, ciasteczkami i popijając wodą. Następnie zerkając jednym okiem na swoją drużynę czytała książki i przeglądała pocztę na iphonie.

Jako, że Zosia jest supervisor'em nastawionym na wyniki, postanowiła sama pokazać, jak zwiększyć efektywność pakowania. Rozsiadła się na stole i zabrała się do dzieła. Na początku doszła do wniosku, że ulotki są zbędnę, więc postanowiła część wywalić na podłogę (niestety organizatorzy byli innego zdania). Następnie zaczęła rozpakowywać gratisy, żeby sprawdzić, czy prezentują wystarczający poziom. Zatwierdzone - można pakować. Żeby przyśpieszyć pracę, Zosia została asystentką i zaczęła wrzucać je sama do worków. Praca poszła sprawnie, po ok. 3h mogłyśmy wrócić do domu.

W sobotę Tata zajął się Zosią, a ja udałam się na wolontariat sama. Cztery osoby wypytywały mnie, gdzie mój mały pomocnik. Spał smacznie w domu z Tatą.



poniedziałek, 20 maja 2013

DIY: Sorter na piłeczki

Inspiracją do stworzenia tego sortera była taka zabawka.
Potrzebne materiały:
Wysokie pudełko (u nas po walentynkowym winie musującym :))
Kawałek kartonu lub tektury
Ołówek
Nożyczki (chociaż lepszy byłby nożyk do tapet)
Klej
Taśma klejąca
Piłeczka

Jak zrobić?
1. Wycinamy od strony wieczka wszystkie zbędne elementy. Podklejamy wieczko kawałkiem kartonu dla wzmocnienia.

2. Odrysowujemy piłeczkę.

3. Wycinamy dwa otwory: jeden w wieczku do wrzucania piłeczki, a drugi z boku pudełka do jej wyjmowania.

4. Przyklejamy wieczko i gotowe.

Pierwsza wycieczka rowerowa

Tata kupił rower. Nie byle jaki. Elektryczny (nie mylić ze stacjonarnym). Zachwycony jego posiadaniem chciałby jeździć nim wszędzie. Do pracy, do sklepu, do ludoteki, na spacer. Tata na szczęście wie, że mama potrzebuje czasami chwili wytchnienia od dziecięcia (pomimo wielkiej miłości :)). Postanowił więc, że wybierzemy się kupić krzesełko i kask dla Zosi, po czym zabierze ją na wycieczkę. Tak też zrobiliśmy.

Sprawa okazała się jednak bardziej skomplikowana niż nam się wydawało. Otóż rower Taty został prawdopodobnie stworzony dla bezdzietnych kawalerów. Rama jest piękna, zgrabna i powabna, ale niestety nie przewiduje miejsca na uchwyt mocujący krzesełko. Nasz faworyt odpadł w przedbiegach. Pół godziny do zamknięcia sklepów, a my nie mamy pomysłu co dalej. Tata podjął desperacką próbę. Wpadł do sklepu z rowerem i z mocnym postanowieniem, że nie wyjdzie dopóki mu jakiegośczegoś nie wymyślą :). Sprzedawca nie miał wyboru. Jak mus to mus. Na szczęście niektórzy producenci zdołali przewidzieć taką sytuację i stworzyli krzesełka montowane na bagażniku  nie na ramie. Udało się.

Jeszcze kask i jazda. Nie wiem, kto projektuje szatę graficzną kasków dziecięcych, ale umówmy się, poczucia estetyki to on zbyt wiele nie ma. Wybór padł na niebieski w krokodylki. Były jeszcze do wyboru: wściekły róż, pomarańczowy w misie i czerwony w biedronki. Ech.

Sprzęt szczęśliwie nabyty. Pora na wyprawę. Zosia postanowiła podejść do wszystkiego z rezerwą. Nie zdradzała żadnych oznak ekscytacji. Jej mina raczej mówiła: "I to tyle? Mogę już iść spać?". Jak pomyślała, tak zrobiła. Oparła głowę o plecy taty i ucieła sobie drzemkę. Po przebudzeniu ukazał się jej sielski widok: zielone pastwiska pełne pasących się owieczek, winnice i góry. Żyć nie umierać. Bilans pierwszej wycieczki na duży plus: zero strat w ludziach i sprzęcie, tata zadowolony, mama wypoczęta, Zosia wyspana. Czego chcieć więcej...



niedziela, 19 maja 2013

Materiałowe piramidki - przegląd

W poprzednim poście wspomniałam, że na rynku można znaleźć wiele podobnych propozycji. Oto kilka z nich. Na początek dwie od firmy Liliputiens: hipopotam Arnold i krowa Vicky. Najbardziej podobne do tej, którą mamy.



Kolejna piramidka krowa. Tym razem od firmy Latitude Enfant.


Coś prostego, czyli Tęcza (Rainbow) od Lamaze.

Coś misiowatego, czyli miś Woodours od Ebulobo.


Moim faworytem jest piramidka Boa Zolo od Kushies. Podoba mi się w niej przede wszystkim wielorakość użytych faktur i kolorów oraz dbałość o szczegóły. Zabawka ma wiele wystających elementów np. metki, frędzelki, które z pewnością nie pozostaną obojętne dla małego odkrywcy. Podoba mi się również, że każde kółko po naciśnięciu wydaje dźwięk innego zwierzątka np. chrumkanie świnki czy rechot żaby, a po ułożeniu piramidki dziecko w nagrodę słyszy chichotanie tego sympatycznego stwora.


I na koniec jakby ktoś miał ochotę i umiejętności propozycje z etsy.com do samodzielnego wykonania.