niedziela, 24 lutego 2013

Zabawy z maluchem cz. II



Poszukiwanie skarbu
Do zabawy potrzebujemy jakiegoś przedmiotu i własnej wyobraźni. Im bardziej pożądana przez dziecko rzecz tym lepiej. Gdy już wzbudzimy w maluchu żądzę poszukiwań, wtedy chowamy skarb w różne miejsca i zachęcamy, aby go znalazł. Szkopuł w tym, że dziecko powinno wiedzieć, gdzie szukać, bo inaczej może się szybko zniechęcić. Gdzie chować? Np. pod zasłoną, pod poduszką, pod dywanem, na krześle itp. Najlepiej jak na początku kawałek przedmiotu będzie widoczny. W przypadku Zosi najlepiej jako wabik działa iphone lub ipad.

Dzie? Tu.
Zosiowa odmiana klasycznej zabawy w „a kuku”. Niestety, klasyka w naszym przypadku odpadła w przedbiegach. Na „a kuku” mina Zosi przybiera wyraz konsternacji i niedowierzania, że ktoś mógł w ogóle zaproponować jej tak banalną rozrywkę. Jak więc wygląda nasza wersja? Zosia zasłania sobie twarz wcześniej upatrzonym przedmiotem. Może to być dosłownie wszystko, od części garderoby po książkę. Chociaż do zabawy najbardziej nadają się zasłony. I tu następuje sekwencja czynności. Zosia chowa się, mama pyta: „Gdzie jest Zosia? Gdzie?”, Zosia pyta: „Dzie?”, Zosia krzyczy: „Tu”, po czym wyłania się zza zasłonki z rozbrajającym uśmiechem. I tak do znudzenia ;). Mamy więc zabawę w chowanego i „akuku” w jednym. Z tym że Zosia znajduje się sama. Wersja, w której mama się chowa również spotyka się z aprobatą. Najlepsza jest wtedy ekspresowa zmiana mimiki od pełnej powagi do uśmiechu od ucha do ucha.

Porządki
Zosia bardzo dba o to, aby mama miała co robić, a dokładniej rzecz ujmując co sprzątać. I tak codzienną praktyką jest wyrzucanie z najniższych szuflad oraz zrzucanie z najniższych półek wszystkiego, co się da. Dodatkowo dołóżmy wysypywanie papierów z pudła na recycling, warzyw z koszyka, ubrań z kosza na brudną bieliznę i rozrzucanie zabawek po pokoju i mamy po pół godziny urzędowania Zosi krajobraz jak po bitwie. A mama chodzi i cały dzień sprząta…

Przekładanka
Ostatnia fascynacja Zosi. Objawia się wkładaniem i wyjmowaniem różnych przedmiotów do wszelkiego rodzaju pojemników. Odmian tej zabawy może być mnóstwo, a wszystko zależy od nastroju i inwencji twórczej Zosi lub mamy. Więcej o możliwych wariantach zabawy w kolejnych postach.

Tańce wygibańce, harce, swawole
W tym zabawa w samolot, tańczenie tanga, jazda na koniku, masaże, raki-nieboraki i inne.
Streszczeniem zabaw tego typu niech będą słowa piosenki Maanamu:
„Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie
Ruch, magnetyczny ruch, ściana przy ścianie.”

poniedziałek, 11 lutego 2013

Zabawy z maluchem cz. I

…czyli co my właściwie porabiamy w ciągu dnia. Tym samym, w co można bawić się z 11-miesięcznym maluchem.

Tor przeszkód
Układamy tor przeszkód z różnych elementów wyposażenia czyt. foteli, poduszek, kocy itp. U nas póki co króluje sofa. W Zosi rozłożona sofa wywołuje żądzę demolki. Wdrapuje się na górę i zaczyna zrzucać wszystko, co napotka na swojej drodze. Następnie przystępuje do zabawy. Zrzuca jakiś wybrany wcześniej przedmiot (najczęściej drewniany klocek lub piłkę) z najwyższego pułapu i czeka na odgłos uderzenia o podłogę, który wywołuje w niej niepohamowaną radość i satysfakcję. Następnie czeka, aż mama poda jej ów przedmiot. Czynność powtarzana jest wielokrotnie, aż dziecię się znudzi. Należy tutaj nadmienić, że Zosia opanowała do tej pory wyłącznie rzut w tył, co znacząco wydłuża zabawę.

Gazety
A dokładniej ich rwanie. Zaczyna się niewinnie od przeglądania prasy, a kończy na grubszej akcji. Widok po jednej z nich. 
Książki
Książki to druga miłość Zosi. O pierwszej tu. Zosia uwielbia przeglądać wszelkie papierowe wyroby. Codziennie rano w czasie porannej gimnastyki rodziców,  udaje się do swojej półki z książeczkami i zaczyna poranną lekturę. Wyciąga po kolei wszystkie książki, aż napotka na pozycję, która ją szczególnie zainteresuje. Następnie przystępuje do jej wertowania od prawej  do lewej. Zosia bowiem uważa, że książki powinno się czytać od końca. Na razie nie widzę potrzeby uświadomienia jej, że odwrotnie byłoby wygodniej. Ponadto wypadałoby wspomnieć o tym, że miłość Zosi dojrzewa. Tekturowe książki dla maluchów poszły w odstawkę i dziecię chodzi po mieszkaniu w poszukiwaniu literatury ambitniejszej. A jak już taką znajdzie to zaczyna ją z namiętnością wertować przez co najmniej 10 minut.

Lustro
Lustro najlepszy przyjaciel Zosi. Zosia uwielbia swoje odbicie. Nie jestem na 100 % pewna, czy ona zdaje sobie sprawę, że to ona. W każdym razie jednym z punktów dnia jest wędrówka do lustra w przedpokoju. Z racji rozmiarów i ciężaru jego dotykanie jest zabronione. Dla Zosi jednak to nie problem. Nie wiem, jak ona to sobie wykombinowała, ale potrafi wstać przytrzymując się wyłącznie ściany. A jak już ujrzy swe oblicze… to wtedy zaczynają się uśmiechy, gadanie, pukanie itp.

Finger food
Może nie do końca jest to zabawa, ale na pewno bardzo dobrze wpływa na rozwój manualny. Ostatnio Zosia regularnie dostaje część posiłków do rączki. Jak to wygląda? Mama nakłada do miseczki uprzednio przygotowane na parze warzywa, a Zosia przystępuje do akcji. Najpierw musi wszystko dokładnie obejrzeć i wymacać. Następnie rozpoczyna się konsumpcja. Zaczyna się od degustacji każdego warzywa. Jak jakieś Zosi podpasuje to zjada je bez zajęknięcia, jak nie to wyjmuje z miseczki i odkłada z boku.

cdn.


środa, 6 lutego 2013

Kilka słów o miłości … do papierków



Zosia pała bezgraniczną miłością do papierów wszelkiej maści. Na nasze nieszczęście w kuchni w zasięgu jej rąk stoi kosz na papiery do recyclingu. Co to oznacza w praktyce? Zosia po przebudzeniu udaje się z mamą do kuchni na śniadanie. Następnie zbliża się z namaszczeniem do tegoż kosza i zaczyna wyjmować po kolei wszystkie papierki uważnie się im przeglądając. Na tym niestety nie kończy się jej rytuał. Otóż, gdy Zosia odnajdzie już papierek, który wzbudzi w niej totalny zachwyt, (dziwnym trafem są to najczęściej papierki po herbacie) zaczyna go rwać na drobne strzępy. Gdy tenże osiągnie satysfakcjonującą wielkość zaczyna się niestety jego konsumpcja przerywana natychmiast głośnym maminym: ”Zosia, nie, papierków się nie je”. I tu następuje pełne wyrzutów spojrzenie i próba wznowienia konsumpcji. Bo jak nie, jak tak. Wtedy mama rusza z odsieczą, wydziera z rąk biednego dziecka ukochany papierek i wyrzuca go z powrotem do kosza. Ale nic straconego za kilka godzin obiad, a wtedy wiadomo…

poniedziałek, 4 lutego 2013

Zosia rośnie...

Wyniki po wizycie kontrolnej:
- wiek: 11 miesięcy bez dwóch dni
- waga: 8090g - Zosia trzyma linię od urodzenia
- wzrost: 75cm - według tutejszych siatek 75-90 centyl
- obwód głowy: 45cm

 A poza tym zdrowa jak ryba. Tak wracając do tematu o morskich zwierzątkach.

niedziela, 3 lutego 2013

Temat tygodnia: Zwierzęta morskie

Kolejny tydzień upłynął nam na poznawaniu zwierząt morskich.

Co robimy:
- prezentacja i karty tematyczne (do pobrania tu)
- puzzle przestrzenne

- łowienie puzzli wędką – na razie mama łowi a Zosia ćwiczy ściąganie zwierzątek z wędki w powietrzu

- puzzle dwuelementowe – obrazki z Internetu wydrukowane, zalaminowane i poprzecinane na dwie części
- memo morskie – podobnie jak powyżej stworzone przez mamę; na razie pokazuję Zosi, które obrazki są takie same i nazywam zwierzęta  
-  kolorowanie – drukuję po dwa takie same obrazki, jeden dla mnie a drugi dla Zosi. Oczywiście na razie Zosia głównie przygląda się i zabiera mi kredki, ale najważniejsze, że wykazuje zainteresowanie, a możecie mi wierzyć, że skupić na czymś uwagę Zosi przez dłużej niż 3 minuty jest nie lada wyczynem

Wiersz tygodnia. Radosna twórczość mamy. Nie do końca o zwierzątkach morskich, ale kto by tam wnikał w szczegóły. Do wierszyka wymyśliłam pokazywanie. Zosi się bardzo podoba a to najważniejsze.

Do paszczy wieloryba wpłynął mały krab
I robi drap, drap, drap (drapiemy w powietrzu)
Do paszczy wieloryba wpłynął mały rak
I w brzuchu chodzi wspak (idziemy do tyłu)
Do paszczy wieloryba wpłynął mały sum
I robi bum, bum, bum (walimy pięścią w powietrzu)
Do paszczy wieloryba wpłynęła ośmiornica
I w brzuchu sobie hyca (podskakujemy)
Do paszczy wieloryba wpłynęła także ryba
Lecz za duża była chyba (rozwieramy ręce i pokazujemy jak duża była ryba)
Bo brzuch wieloryba nadął się, że strach (pokazujemy rękami nadęty brzuch)
I zrobił trach! (podskakujemy i pokazujemy wybuch)